kultura
01.04.2016
Alingua
Niekiedy można się spotkać ze stwierdzeniem, że europejska moda mówi po francusku. Jest w tej tezie wiele racji – terminologia modowa czy wiele nazw ubioru, znanych również w naszym języku, ma francuskie korzenie. Wystarczy wspomnieć o haute couture, prêt-à-porter, biżuterii, gorsecie, krawacie, bluzie i wielu, wielu innych nazwach. Co więcej, z Francji pochodzą najwięksi projektanci, jak choćby Christian Dior, Yves Saint Laurent czy Coco Chanel. Mała czarna, czyli najsłynniejszy projekt Coco Chanel, stał się klasykiem światowej mody. Te dwa proste słowa kojarzą się ze wszystkim co kobiece. I choć do powstania klasycznej małej czarnej doszło prawie sto lat temu, wciąż jest to fason, który gości w szafach kobiet ceniących sobie klasyczne i eleganckie trendy. Trudne początki Prototyp małej czarnej został pierwszy raz pokazany światu dnia 1 października 1926 roku. Wtedy na okładce magazynu Vogue pojawiła się sama Coco ubrana w prostą, czarną sukienkę. Na początku pomysł projektantki nie został przyjęty ze zbytnim entuzjazmem – w tamtych czasach, w których pamiętano jeszcze dramat I wojny światowej, czerń przywodziła na myśl żałobę. Poza tym wielu projektantów mniej lub bardziej jawnie krytykowało małą czarną, zarzucając jej zbytnią uniwersalność. Jak łatwo się domyślić, bardzo się mylili – w późniejszym czasie to właśnie uniwersalność stała się głównym atutem klasycznej, czarnej sukienki. Jak wyglądała pierwsza mała czarna? Pierwsza mała czarna prezentowała się z klasą i miała bardzo prosty fason – niewielki dekolt, długie rękawy, długość lekko poniżej kolan. Szyku dodawał jej sznur długich pereł, które doskonale komponowały się kolorystycznie z czarnym materiałem. Do tego kapelusz. Z czasem jednak sukience zaczęły towarzyszyć bardziej ekstrawaganckie dodatki oraz śmielsze fasony. Po latach 20., w których moda polegała raczej na ukrywaniu atutów damskiej figury, nadszedł czas podkreślania powabu kobiecych wdzięków. Mała czarna, noszona przez gwiazdy w filmach i prywatnie, przybierała coraz śmielsze formy. Słynne ambasadorki małej czarnej Przykładowo u Rity Hayworth nie była ona wcale taka mała, bo sięgała aż do kostek. Jednak zupełnie odkryta góra i obecność długich rękawiczek nadawały aktorce niesamowitego seksapilu. W latach 40. i 50.…